Menu główne
Baszczyński: Nad Bałtykiem tkwi ogromny potencjał
Czy w Polskich Strefach klienci zjedzą kotlet schabowy? Dlaczego Grecja w tym roku zaskoczyła? Jakie hotele buduje Rainbow i po co mu agenci? Opowiada o tym Turystyce.rp.pl prezes tego biura podróży Grzegorz Baszczyński
Filip Frydrykiewicz: Rozpoczął się letni sezon turystyczny, w którym pierwszy raz klienci Rainbow mogą skorzystać z Polskich Stref. Ale jakoś cicho jest teraz o nich. Czy to dobra cisza, czy raczej cisza sugerująca jakieś problemy?
Grzegorz Baszczyński, prezes biura podróży Rainbow: To jest bardzo dobra cisza. Głównie wynika z tego, że jest to produkt, który na tyle solidnie się sprzedaje, że nie wymaga dodatkowego wsparcia marketingowego.
Zaplanowaliście sześć stref – pięć w Grecji i jedną w Chorwacji. Czy wszystkie są rezerwowane tak samo chętnie?
Zaplanowaliśmy w strefach na cały sezon 36 tysięcy miejsc, czyli około 10 procent całego naszego letniego programu. Generalnie wszystkie sprzedają się równo, ale prym wiedzie Kokinno Nero w Grecji, gdzie mamy też najwięcej miejsc.
Pomysł na strefy komentowany był z przekąsem, żeby nie powiedzieć z niechęcią.
Komentarze na temat polskich stref pojawiły się szybciej niż ktokolwiek zorientował się, o co nam chodzi. Stąd może niezrozumienie tematu i wypaczenie w mediach naszego konceptu.
Strefy nie polegają na tym, że zamykamy ludzi w hotelu albo w polskim getcie, gdzie mają się obowiązkowo bawić przy disco polo i jeść schabowe. To miejsca -
Na głosy krytyczne wobec stref mam taką anegdotę. W sobotni wieczór grupa moich przyjaciół udała się do centrum Łodzi w poszukiwaniu rozrywki. Odwiedzili kilka klubów, ale w większości było pustawo. Poszli w końcu do takiego, którego wcześniej nie brali pod uwagę, bo „to obciach". Okazało się tymczasem, że jest tam tłum ludzi i wszyscy świetnie się bawią. Dlaczego? Bo grają tam disco polo.
To nie jest mój ulubiony typ rozrywki, ale nie mam problemu z tym, że oferujemy prostą, masową rozrywkę. Polskie strefy są dla określonej grupy klientów, bardzo dużej – dodajmy. Nie wstydzimy się, że dostrzegliśmy jej potrzeby.
Czy jednak na tym można zarobić? Wyjazdy do miejscowości z polskimi strefami są niezwykle tanie – w sezonie od 1200 do 1600 złotych za tydzień (noclegi z przelotem), a przed sezonem nawet poniżej 1000 złotych.
Jak się kupuje 300, 400 pokojów w apartamentach to można uzyskać naprawdę dobrą cenę. Dlatego możemy sprzedawać je tanio i zarabiać na tym.
Czy można już dziś ocenić, że dzięki Polskim Strefom powiódł się plan wyciągnięcia turystów znad Bałtyku?